Bagietka, Camembert, zupa cebulowa czy żabie udka – tego typu odpowiedzi padają, gdy pytamy Polaków z czym się im kojarzy kuchnia francuska. Jest w tym dużo racji, bo wspomniane potrawy to faktycznie tamtejsze specjały. Prawda jest jednak taka, że jest to równie duże uproszczenie jak stwierdzenie, że polska kuchnia to oscypek, rosół i pierogi (ukraińskie rzecz jasna J). Dlatego dziś parę słów o kuchni francuskiej.

Na początek trzeba zaznaczyć, że – tak jak w przypadku każdego innego kraju – kuchnia jest mocno uzależniona od tego, gdzie leżą poszczególne regiony. Te nadmorskie to królestwo owoców morza, ale w północno-wschodniej Francji, zwłaszcza w Alzacji, panuje klimat kontynentalny, czyli ciepłe lato i śnieżna zima więc tu krewetki nie są numerem 1 J, w przeciwieństwie do piwa czy sera munster. W Dolinie Loary z kolei szparagi i truskawki odmienia się przez wszystkie przypadki. To co jest niezmienne niezależnie od regionu to fakt, że jedzenie jest tu po prostu ważne. O ile to możliwe nie jada się w samotności. Jedzenie to okazja do spędzenia czasu z bliskimi, je się powoli, a posiłki (obiady i kolacje) składają się z kilku dań, by dostarczyć sobie więcej doznań smakowych. Co jednak za tym idzie – porcje są mniejsze, a Francuzi nie mają tendencji do przejadania się. Kawałek sera czy pasztetu to faktycznie kawałek.  

Mówisz Francja, myślisz ser

Rzeczywiście – Francuzi jak nikt inny „potrafią w sery”. Mają tyle ich gatunków, że przez blisko półtora roku! można codziennie próbować innego! Klasyki to oczywiście Brie – o aromacie pleśni, z aksamitną skórką, Camembert – miękki podpuszczkowy czy niebieski i ostry owczy ser Roquefort. Francuzi kochają także ser owczy. Jest on składnikiem najróżniejszych potraw, m.in. jednej z najpopularniejszych sałatek, mianowicie salade de chevre chaud. Występuje ona w najróżniejszych wersjach, ale wspólnym mianownikiem zawsze są małe grzanki, z ciepłym, roztapiającym się kozim serem, co oczywiście czyni ludzi szczęśliwszymi, a życie lepszym (co do tego chyba nie musimy nikogo przekonywać). J O tym, że ser odgrywa we Francji ważną rolę świadczy także fakt, że panuje tu niepisana zasada: każdy posiłek powinien być kończony zjedzeniem jednego z tych specjałów. Nie ukrywamy, że uważamy to za bardzo miły zwyczaj. J

Morskie skarby

Kiedy myślimy o owocach morza, w pierwszej kolejności najczęściej przychodzą nam do głowy krewetki, bo te już „oswoiliśmy” w Polsce i polubiliśmy. We Francji też są one popularne, jednak równie chętnie je się tam mule i to w najróżniejszej postaci. Od klasyki czyli na bazie masła, wina i szalotki z bagietką po wersje z azjatycką nutą na mleku kokosowym. Francuzi kochają także ostrygi. Są one rzecz jasna daniem wykwintnym, wręcz luksusowym, ale jak już wspomnieliśmy – Francuzi zadowalają się mniejszymi porcjami w imię zasady „less is more” (ang. Mniej znaczy więcej). Są jednak miejsca na tamtejszym wybrzeżu, gdzie ostrygi są sprzedawane w budkach, prosto ze skrzynek. Spożywa się je w warunkach mniej luksusowych, za to zawsze w towarzystwie wina, octu winnego i szalotki. Wygodnym rozwiązaniem jest też specjalny ocet winny z szalotką, który nie dość, że „załatwia sprawę” to jeszcze podkręca smak całości.

Pełzające i skaczące

Pisząc o kuchni francuskiej nie sposób pominąć ślimaków (co ciekawe – najczęściej importowanych z Polski!) i żabich udek (jeśli wierzyć danym, a czemu nie, Francuzi zjadają ich 4 tony rocznie). Jedne i drugie wciąż obrzydzają wielu z nas, ale my zachęcamy, by choć raz „wyjść ze strefy komfortu” i dać im szansę. Dlaczego? Choćby dlatego, że Francuzi kompletnie nie przejmują się naszym poczuciem „estetyki kulinarnej” żabie udka i ślimaki wsuwają od tysiąca lat jako danie narodowe i… wiedzą co robią, bo są naprawdę genialne. Co więcej – wcale nie są „oślizgłe” czego można byłoby się spodziewać biorąc pod uwagę pierwotny ich stan J Żabim udkom smakiem i fakturą najbliżej im do czegoś pomiędzy kurczakiem a rybą. Podawane są w wielu francuskich restauracjach, często z sosem na bazie majonezu czosnkowego czy majonezu truflowego. Ślimaki zaś podaje się z masłem, czosnkiem i bagietką (dla podkreślenia smaku można ją moczyć w oliwie czosnkowej) w skorupkach, z których wyciąga się je specjalnymi szczypcami. Tu znów panuje zasada – mniejsza porcja, więcej smaku. O ile mule można kupić stosunkowo często w popularnych sieciówkach, o tyle ślimaki, a zwłaszcza żabie udka to towar u nas rzadki, ale da się go zdobyć. Może zaszalejecie i w ramach sierpniowego wyzwania (nie – nie w stylu „zwalcz brzuch w 30 dni J) zrobicie dla swoich bliskich wieczór francuski? Dajcie znać na naszym Facebooku lub Instagramie czy udało Wam się przygotować któreś z klasyków kuchni francuskiej. Trzymamy kciuki za celebrowanie życia w towarzystwie ważnych dla Was ludzi – oczywiście przy stole!

Choć są kuchnie, gdzie jest niezwykle ceniony, w Polsce nadal kojarzy się głównie z marynowanymi
grzybkami (w najlepszym wypadku) albo z usuwaniem trudnych zabrudzeń (w wypadku nieco
mniej optymistycznym). Dziś podpowiemy jak korzystać z jego potencjału, do czego i po co go
stosować. Zapraszamy.

Francuzi z dumą opowiadają o orleańskiej metodzie wytwarzania octu (pisaliśmy o tym w
poprzednim wpisie KLIK) traktując ten wyrób jako wizytówkę regionu, świadectwo tradycji i kultury.
Jako naród zakochany w dobrym jedzeniu wiedzą, że diabeł tkwi w szczegółach; że nawet drobny
akcent ostatecznie zrobi różnicę. Nie idźmy na skróty i dajmy szansę octom. Jesteśmy przekonani, że
dobrze ją wykorzystają.

Poszczególne rodzaje octów kuchennych różnią się od siebie przede wszystkim smakiem oraz
stopniem kwasowości. Najpopularniejszymi rodzajami octów kuchennych są ocet winny, ocet
jabłkowy, ocet balsamiczny, ocet ryżowy, ocet z białego wina i ocet z balsamki.

Winny wyszukanego smaku

Ocet winny jest najczęściej używanym octem kuchennym. Ma wytrawny smak i średni stopień
kwasowości. Może być stosowany do marynowania mięsa, produkcji sosów i marynat.
Ocet z czerwonego wina jest to aromatyczny i intensywny ocet, który powstaje z fermentacji
czerwonego wina. Ta wyjątkowa mieszanka kwasów i alkoholi nadaje mu charakterystyczny smak i
aromat. Przydaje się jako dodatek do najróżniejszych sosów, dań mięsnych czy sałatek. Oprócz tego
ma wiele właściwości prozdrowotnych – zawiera naturalne przeciwutleniacze, które chronią
organizm przed szkodliwym działaniem wolnych rodników, a także przeciwdziała powstawaniu
chorób serca i układu krążenia.

Ocet z białego wina ma wyraźny, kwaskowy smak, który nadaje potrawom wyjątkowej orzeźwiającej
nuty. Jest świetnym dodatkiem do sałat i innych lekkich potraw, zwłaszcza tych, w których chcemy
wyróżnić smak i aromat warzyw. Jest także jednym z najważniejszych składników marynaty, która
pozwala mięsom i rybom zachować soczystość i intensywność smaku. Warto zwrócić uwagę, że dobry
ocet z białego wina powinien mieć przejrzystą, słomkową barwę oraz wyraźny aromat białego wina.
Zbyt ostry smak może oznaczać nadmiernego stężenia kwasu (spokojnie – z czasem nauczysz się
wyłapywać te niuanse).

Za ciekawostkę może być uważany ocet z różowego wina. Dlaczego ciekawostkę? Otóż Francuzi (nie
wszyscy rzecz jasna, ale jednak) z pobłażaniem wypowiadają się na temat różowego wina, uważając
je za mniej szlachetne niż czerwone czy białe. Nie zmienia to jednak faktu, że fanów różowych win nie
brakuje. Ba – badania rynku pokazują, że sięgamy po nie coraz częściej. Wracając jednak do octu na
jego bazie – jak z niego korzystać? W zasadzie „sky is the limit” – jako dressing do sałatek – doda im
smaku i orzeźwienia. Jako składnik do mięsnych marynat zmiękczy mięso i podkręci smak. W ogóle
jeśli chodzi o mięso to ocet się z nim lubi – na jego bazie przygotujesz pyszne sosy (podobnie jak do
ryb i warzyw). Odrobina octu lepiej wydobędzie smak owoców więc sprawdzi się nawet przy
deserach. A ponieważ lato w zasadzie zagościło u nas na dobre to podpowiemy, że octy są genialnym
dodatkiem do wszelkiego rodzaju drinków i koktajli. 🙂

Czy na tym wyczerpaliśmy temat octów winnych? Nie i prawdopodobnie przez najbliższą dekadę tego
nie zrobimy, bo zawsze możemy zejść „oczko niżej” i opowiedzieć Wam o tym czym się różni ocet na
bazie wina Syrah od tego na bazie Sauvignon… Oprócz tego są jeszcze octy np. z cydru z Normandii,
estragonem, szalotką (do ostryg)… Ale to może w kolejnych wpisach? 😉

Na koniec dobra informacja dotycząca w ogóle wszystkich octów winnych: właściwie przechowywane
mogą mieć bardzo długą trwałość. Co znaczy właściwie? Przed otwarciem butelki w suchym i
chłodnym miejscu z dala od źródeł światła i ciepła (spokojnie – zadbaliśmy o to ;). Po otwarciu
najlepiej przechowywać go w lodówce w oryginalnej butelce (albo innej, szczelnie zamkniętej i
szklanej czy ceramicznej). Kontakt octu z metalem czy plastikiem może wywołać reakcję kwasu z tymi
materiałami i wpłynąć na jego jakość (a tego nie chcemy).

Tymczasem zapraszamy Was na stronę Octy – HIRONDI gdzie możecie poznać wszystkie nasze octowe
propozycje. Jest ich na ten moment 24 i imponują zróżnicowaniem – ocet z pulpą jagodową,
malinową czy pomidorową z dodatkiem bazylii? A może orleański, dojrzewający trzy lata w dębowych
beczkach? Na pewno znajdziesz coś dla siebie!

Historia Martin Pouret – jedynego domu, który wciąż wytwarza ocet tradycyjną metodą orleańską sięga 1797 roku, choć niezwykły związek octu, Orleanu i Loary trwa od czasów renesansu. Razem z nami cofnijcie się w czasie, by przyjrzeć się jak z wytwarzania z pozoru mało wdzięcznego dodatku do potraw Francuzi uczynili prawdziwą sztukę, której tajniki są pilnie strzeżone.

Jak w ogóle doszło do tego mariażu octu, miasta Joanny D’Arc i najdłuższej rzeki Francji? Otóż w tamtych czasach wina z południa Francji były transportowane statkiem, zanim zostały przewiezione drogą lądową do Paryża. Podczas tej (często pełnej wrażeń) podróży, na najdzikszej rzece Europy, niektóre wina mogły rozpocząć drugą fermentację. Odstawione na nabrzeżach Orleanu, były następnie brane w ręce przez tamtejszych mistrzów octu, którzy doskonalili sztukę przemiany wina w ocet. W ten sposób narodził się ocet orleański.

Marka regionu sprawiła, że otwierały się tam kolejne wytwórnie. W pewnym momencie było ich aż 400 co sprawiało, że 80% zapotrzebowania całej Francji na ocet, obsługiwał właśnie Orlean. Metoda orleańska stała się dla octu tym, czym metoda szampańska dla win musujących: absolutnym punktem odniesienia! Spośród tych producentów octu, pozostał tylko jeden dom, który opanował dziś tę technikę. Jest to nasz dostawca: Maison Martin-Pouret.

Zanim jednak o manufakturze, dwa słowa wyjaśnienia na czym polega słynna „metoda orleańska”. W najprostszym tłumaczeniu – wymaga ona długiego dojrzewania octu w dębowych beczkach, a substratami produkcji octów orleańskich wyłącznie czyste soki owocowe oraz maceraty ziołowe. Yaki ocet nie ma nie ma w zasadzie daty ważności, ponieważ – tak jak wino, im jest starszy, tym lepszy, z tą różnicą, że nie wymaga odpowiednich warunków leżakowania. Nie psuje się nawet podczas przechowywania w temperaturze pokojowej.

Wracając do Maison Martin-Pouret. Jego twórcy, działając nieprzerwanie od 1797 roku, utrwalili przekazywany z pokolenia na pokolenie know-how. Trzymając się bezkompromisowo rodowej metody jednocześnie wciąż poszukują doskonałości. To dlatego pochylają się nad każdą odmianą winogron, każdym aromatem i pilnie strzegą procesu starzenia w dębowych beczkach. Bo jeśli coś ma być faktycznie sztuką, wymaga czasu, zaangażowania i pasji. Zobowiązanie „robimy tak jak setki lat temu” traktuje się tam bardzo poważnie, przez szacunek do orleańskiej legendy, tradycji i dziedzictwa, które rozsławiły ten niezwykły region.

Mozolna, cierpliwa praca przyniosła efekty. Ich octy są słynne wśród smakoszy na całym świecie, chętnie też sięgają po nie szefowie kuchni wyróżnionych gwiazdkami Michelin.

Czy ta historia kiedyś się skończy? Póki co – nic na to nie wskazuje. Właściciele zgodnie przyznają, że ocet jest sercem historii i know-how firmy Martin-Pouret. Stanowi on doskonały punkt wyjścia do snucia innych historii. Na przykład o wskrzeszeniu XVI-wiecznej receptury musztardy orleańskiej czy o piklach kandyzowanych w białym occie winnym (miały być takie jak u babci) i innych rozkoszach podniebienia. Kto wie – może te historie też któregoś dnia Wam opiszemy… 🙂

Tymczasem wybierzcie się w kulinarną podróż do Orleanu z naszymi wyjątkowymi octami, za których jakość ręczą mistrzowie w swojej dziedzinie, czyli Maison Martin-Pouret. Zapraszamy na hirondi.com.


Należą do najbardziej poszukiwanych grzybów na świecie. Zajadali się nimi już starożytni Egipcjanie, fascynował się nimi Ludwik XIV. Inspirują kucharzy na całym świecie, bo nawet najdelikatniejszy truflowy akcent czyni ze zwykłego dania prawdziwe kulinarne arcydzieło. Dziś parę słów o truflach.

Te niezwykle rzadkie odmiany grzybów jadalnych słyną ze swoich, niejednokrotnie zawrotnych, cen. Wynikają one z faktu, że trudno je wyprodukować lub znaleźć w naturze (a właściwie wygrzebać – często głęboko spod ziemi). Do ich poszukiwań (głównie na terenie Francji i Włoch jeśli trzymamy się najpopularniejszych odmian, czyli czarnej i białej) używa się specjalnie szkolonych psów. Wcześniej do tych celów wykorzystywano samice świń, ponieważ feromony wydzielane przez grzyby działały na nie jak magnes.

O wyjątkowości trufli, oprócz wspomnianego „kryterium dostępności” decyduje ich aromat – im grzyby świeższe, tym jest on bardziej intensywny, co przekłada się także na „skalę” smaku. Stąd taka popularność festiwali truflowych, ponieważ degustatorzy mogą kosztować tam grzybów wkrótce po ich zebraniu. Trufle po zebraniu mają też bardzo krótki okres przydatności do spożycia. Podobnie jest z produktami zawierającymi trufle – wprawdzie nie chodzi o datę ważności, a o to, że ich aromat słabnie z czasem („ten typ tak ma”). W Hirondi o tym pamiętamy i dlatego np. nasze oliwy truflowe mają 100ml – zdążysz je zużyć zanim stracą swój niepowtarzalny zapach.

Czarne czy białe?
Najpopularniejszymi odmianami trufle są czarne oraz białe. Czym się różnią?
Której do czego używać?

Białe trufle (zwane także przez Włochów „Trifola D’Alba Madonna” – „Trufla Białej Matki”) mają delikatniejszy i łagodniejszy (co nie znaczy że gorszy od czarnych) smak i aromat, w którym można wyczuć nutki ziemi, grzybów, czosnku czy słodyczy szalotki. Ze względu na to oleje, majonezy i inne dodatki z truflą białą będą doskonałym uzupełnieniem lekko aromatycznych dań (chodzi o to, żeby aromat grzybów był delikatnie wyczuwalnym akcentem). Wszelkiego rodzaju makarony, risotto, zupy-kremy, sałatki, pieczony ser typu Brie czy nawet frytki zyskają dzięki ich dodatkowi wyjątkowy charakter i staną
się naprawdę eleganckim daniem.

Czarne trufle (Tuber melanosporum) są prawdziwą wizytówką Francji. Mają ostrzejszy, mocniejszy i bardziej ziemisty smak, z niemal czekoladowym podtekstem. Znaczną część swojego aromatu zawdzięczają siarczkow idimetylu, który znajduje się w kapuście i kalafiorze, jednak to co w nim wyczujemy to orzechy. Mocniejszy smak czarnych trufli (w porównaniu z białymi) sprawia, że olej czy np. majonez na ich bazie może wytrzymać mocniejsze i bardziej intensywne przepisy. Świetnie skomponuje się z daniami mięsnymi (również tymi grillowanymi), pizzą czy innymi aromatycznymi, cięższymi („sercowymi”) potrawami.
Którą wybrać i o czym pamiętać?
Najlepiej obie, ale jeśli dopiero rozpoczynacie swoją kulinarną przygodę z truflami i sprawdzacie czy to w ogóle dla Was to dobra wiadomość jest taka, że możecie regulować intensywność smaku (np. dać znacznie mniej oliwy na bazie czarnych trufli do delikatnego dania lub więcej oliwy z białych trufli do dań cięższych).

Niezależnie od tego jakiego typu oliwy truflowej używamy, należy pamiętać o najważniejszym: gotowanie niszczy jej smak więc jest to typ do delikatnego podgrzewania albo jako tzw. „oliwa końcowa”.

Na koniec jeszcze przypominajka od Hirondi 🙂 Każdy produkt typu smakowa oliwa, majonez czy ocet to zaproszenie do eksplorowania swoich kubków na języku i do kulinarnych eksperymentów. Tu jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia i – czasem – odwaga. Kibicujemy wszystkim kucharzom – i tym z
najlepszych szkół na świecie i tym, którzy swoją pierwszą „serwowaną” kolację wciąż mają przed sobą. Jednych i drugich zapraszamy na www.hirondi.com po nasze truflowe oliwy KLIK i majonezy KLIK.

Nawiązanie współpracy z producentem olejów – szanowanym i cenionym ze względu na wieloletnią tradycję oraz rzemieślnicze metody pracy to dla nas prawdziwy zaszczyt. Tym bardziej, że familia właścicieli bardzo starannie dobiera partnerów biznesowych poszerzając ich listę niezmiernie rzadko. Dlatego tym bardziej chcemy Wam opowiedzieć niezwykłą historią o pasji, wytrwałości, bezkompromisowym podejściu do wartości. Poznajcie La Tourangelle.

Uważamy, że na świecie niewiele jest lepszych rzeczy od wysokiej jakości jedzenia więc podczas biznesowego pobytu w Chinon postanowiliśmy zobaczyć co ma do zaoferowania okolica (również w zakresie kulinarnym). I wpadliśmy jak śliwka w kompot, między innymi za sprawą legendarnego, lokalnego producenta olejów – marki La Tourangelle. Zachwyciła nas tak bardzo, że postanowiliśmy zaufać podniebieniu oraz intuicji i uczynić z niej naszego dostawcę i partnera w biznesie, którego niniejszym, z nieukrywaną przyjemnością i dumą przedstawiamy.

By przybliżyć nieco La Tourangelle, jej wartości, sposób pracy, ale i produkty, należy cofnąć się w czasie o 150 lat i zatrzymać na chwilę we francuskim Saumur, w samym sercu Doliny Loary. Wzdłuż tej imponującej i urokliwej rzeki działało wówczas wiele małych, rzemieślniczych olejarni. Opiekano w nich i wyciskano olej z orzechów zebranych przez lokalnych rolników. I choć okolica słynęła z najwyższej jakości olejów, to z czasem ich producentów było coraz mniej. La Tourangelle jest jednym z niewielu młynów, które przetrwały i stały się symbolem skutecznego połączenia tradycji z nowoczesnością. Wiedza i doświadczenie przekazywane z pokolenia na pokolenie sprawiły, że udoskonalone procesy produkcyjne nie przekreśliły dbałości o najdrobniejsze szczegóły i najwyższą jakość produktów. Ważnym okresem dla marki był początek lat 90. To wtedy rodzina rodzina Kohlmeyer kupiła La Tourangelle , a to pozwoliło firmie na międzynarodowy rozwój.

Na czym polega wyjątkowość produktów wytwarzanych w La Tourangelle? Być może na tym, że szczegóły traktuje się tam śmiertelnie poważnie, a słowo „kompromis” brzmi dla właścicieli równie absurdalnie co dla Włocha pizza hawajska. Proces produkcji zaczyna się od orzechów. Do olejów z La Tourangelle wybierane są tylko te najwyższej jakości. Firma podkreśla na każdym kroku, że ufa naturze więc stara się minimalizować ingerencję człowieka wszędzie tam, gdzie jest to możliwe. Potwierdzają to certyfikaty NON GMO przyznane każdemu z produktów marki. Wracając jednak do orzechów: te, które spełnią surowe kryteria są ręcznie (!) opiekane na żeliwnych patelniach (zwanych Poêlettes), mechanicznie prasowane i lekko filtrowane. Oprócz tego co „namacalne”, o sile i wyjątkowości La Tourangelle stanowią wartości i przekonania jej właścicieli i pracowników. A w ich przekonaniu jedzenie ma być smaczne i sprawiać przyjemność. Oprócz tego, być zdrowe – dla ludzi, ale i natury. Dlatego stawiają na składniki organiczne, ewentualnie – jeśli się nie da – współpracują z lokalnymi spółdzielniami rolniczymi, które szanują swoją ziemię i pracowników. A nawiązać współpracę z La Tourangelle wcale nie jest tak łatwo. Partnerów w biznesie dobiera się tam równie surowo jak orzechy do produkcji olejów, tyle, że tu podstawowym kryterium są wartości spójne z tymi, jakie reprezentuje i kultywuje firma. Owocuje to ograniczoną ilością aliansów, ale te, które nawiązują trwają całymi latami. Dlatego tym bardziej jesteśmy dumni, że na współpracę z nami zdecydowała się tak prestiżowa, ale i wymagająca marka.

Warto także wspomnieć o zasadzie gry w otwarte karty, jakie przyjęli Kohlmeyerowie – informują, bez wyjątku, o certyfikatach jakości, o partnerstwach, ale też o swoich procesach produkcyjnych. Jest to o tyle istotne, że La Tourangelle na każdym etapie usiłuje zmniejszyć wpływ działalności na środowisko, np. poprzez recykling. Nam kojarzy się głównie z opakowaniami, ale oni poszli o krok dalej i by ograniczyć odpady produkcyjne to przerabiają je na mączkę orzechową, która z kolei zasila program żywienia zwierząt. Czyli faktycznie: „w naturze nic nie ginie”.
Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą La Tourangelle, której gwarantem jakości i smaku jest honor Kohlmeyerów i 150-letnia tradycja. Oleje KLIK, majonezy KLIK, oleje BIO KLIK, mieszanki olejów KLIK.

Są słodkie, aromatyczne i idealnie pasują do musli i deserów. Liofilizowane owoce, bo o nich mowa, to coś więcej niż suszone owoce. Kiedyś stosowane jako żywność dla żołnierzy, astronautów czy himalaistów. Chodziło rzecz jasna o małą wagę i objętość przy zachowaniu optymalnej wartości odżywczej żywności. Doskonale zachowany smak, aromat i wartości odżywcze liofilizowanych produktów sprawiają, że dzisiaj stały się one popularną przekąską dla szerszej grupy konsumentów. Liofilizowane maliny mają te same witaminy i minerały, co świeże maliny zerwane z krzaka. Ale na czym polega właściwie proces liofilizacji? Jak przygotowuje się produkty liofilizowane? Dlaczego są tak cenne? Zobacz, jak powstaje żywność liofilizowana Hirondi, przygotowywana lokalnie, na polskiej rodzinnej plantacji.

Liofilizacja żywności, czyli suszenie sublimacyjne

Liofilizacja, czyli suszenie sublimacyjne, to jedna z najbardziej nowoczesnych metod przetwarzania i konserwacji jedzenia. Proces liofilizacji umożliwia konserwowanie różnych substancji organicznych – owoców, warzyw, grzybów, mięsa i ziół. Na półkach sklepów możemy znaleźć coraz większy wybór żywności liofilizowanej – gotowe dania, kawa, owoce i warzywa, mięso czy ryby. Ta niezwykła metoda produkcji, „suszenie mrozem”, została opracowana w latach 50. XX wieku na potrzeby amerykańskiego rządu i amerykańskiej armii, kiedy konieczne było znalezienie sposobu na długotrwałe przechowywanie pożywienia w trudnych warunkach. Bogate w składniki odżywcze owoce i warzywa, z zachowanym naturalnym wyglądem, smakiem i zapachem, stały się teraz dostępne dla szerszego grona odbiorców i produkowane na większą skalę.

liofilizowana żywność

Co to jest liofilizacja?

Liofilizacja jest procesem usuwania wody z produktu poprzez mrożenie w temperaturze około -40 lub nawet -50 stopni Celsjusza przy obniżonym ciśnieniu. Cały proces liofilizacji możemy podzielić na trzy etapy:

  1. Zamrażanie

Pierwszym krokiem w produkcji żywności liofilizowanej jest mrożenie. Odbywa się ono w specjalnych maszynach, przypominających wielkie lodówki, nazywanych liofilizatorami. Liofilizator żywności pozwala na zamrożenie produktu w pompie próżniowej w temperaturze -40 lub -50 stopni Celsjusza. Do mrożenia wykorzystuje się ciekły azot lub inne mieszaniny przeznaczone do tego rodzaju zastosowań przemysłowych. Ten etap musi zachodzić dynamicznie, żeby na materiale poddawanym mrożeniu nie wytworzyło się za dużo lodu, co mogłoby wpłynąć na jakość ostatecznego produktu.

  1. Sublimacja

Kolejny etap procesu to usunięcie wody poprzez sublimację lodu – lód przechodzi bezpośrednio do stanu gazowego, stając się parą wodną. W całym procesie liofilizacji ważne jest obniżone ciśnienie atmosferyczne, możliwe dzięki warunkom próżniowym, w połączeniu z falą ciepła. Ten proces pozwala na usunięcie nawet 70-95% wody z materiału. Eliminowanie i separacja wilgoci ma na celu przedłużenie trwałości produktu.

  1. Desorpcja – suszenie wtórne

Ostatnim etapem procesu liofilizacji jest tak zwane suszenie wtórne lub drugie suszenie. Ma ono na celu eliminację pozostałości zamrożonych cząsteczek wody z żywności. Polega to na powolnym podnoszeniu temperatury. W efekcie końcowe produkty mają w sobie zaledwie 1-5% pierwotnego poziomu wilgoci. Tak przygotowany produkt zamykamy w słojach i puszkach.

Żywność liofilizowana – najczęstsze pytania i mity

Wokół liofilizacji urosło wiele mitów. Odpowiadamy na najczęściej zadawane pytania związane z tematem, jakim są produkty liofilizowane, ich właściwości, zalety i metody ich produkcji.

Czy liofilizowane owoce mają więcej cukru niż świeże owoce?

Nie! To jeden z najczęstszych mitów na temat liofilizacji. Produkty liofilizowane nie zawierają więcej cukru niż świeże owoce ani nie są od nich bardziej tuczące. Różnica dotyczy koncentracji cukrów. Proces liofilizacji ma na celu usunięcie wody z materiału, a więc zmniejszenie jego masy. Składniki odżywcze i cukier pozostają w produkcie na tym samym poziomie. Ilość cukru jest taka sama, jedynie skoncentrowana w mniejszej „porcji” owoców.

Czy owoce liofilizowane są niezdrowe dla dzieci?

Nie, owoce liofilizowane zaleca się w rozsądnej ilości dla dzieci, jako forma przemycenia wartościowych składników odżywczych z owoców do diety dziecka. Przypominają wyglądem cukierki i inne słodkie przekąski. Owocowy aromat, pyszny smak i ładny kolor zachęcą małego niejadka do jedzenia, jeżeli nie chce jeść owoców świeżych.

Lepiej jeść świeże owoce niż liofilizowane?

Kiedy mamy dostęp do świeżych owoców i ochotę na soczystą truskawkę czy wiśnię – warto po nią sięgnąć. Jednocześnie liofilizowane owoce i żywność mają dokładnie ten sam poziom substancji odżywczych, co świeże produkty. Dlatego warto sięgnąć po nie w okresie jesienno-zimowym albo wtedy, kiedy zależy nam na przekąsce, która zajmuje mało miejsca, a syci podobnie jak świeży owoc.

Zamów liofilizowane owoce najwyższej jakości od polskiego producenta!

Latem łatwo o dobrej jakości, świeże owoce do smoothie. Co robić jesienią i zimą lub w momencie, kiedy masz ochotę na smoothie, ale nie masz w kuchni zbyt dużego wyboru składników? Przygotuj pyszny koktajl z liofilizowanymi owocami – o każdej porze roku, kiedy chcesz i jak chcesz. To łatwa, szybka forma posiłku, którą przygotujesz w parę minut. Zastąp jeden posiłek w ciągu dnia zdrowym smoothie. Wypij pyszną bombę odżywczą na śniadanie lub lunch, żeby mieć energię na cały dzień.

Smakowite smoothie z liofilizowanych owoców dostarczy Ci niezbędnych składników odżywczych – witamin i minerałów, które zapewnią Ci zdrowie i dodadzą energii. Smoothie wspomoże odchudzanie i zastąpi tradycyjne śniadania. Dodaj je do innego dania lub potraktuj jako samodzielny posiłek na bazie wody, mleka krowiego, mleka roślinnego, jogurtu lub soku. Wypij samodzielnie lub z dodatkiem musli, granoli lub płatków śniadaniowych. Tak jak lubisz.

Zobacz nasze 5 pomysłów na słodkie, owocowo-warzywne liofilizowane koktajle na każdy dzień!

zdrowe jedzenie warzywa

Słodkie, liofilizowane koktajle na śniadanie

Masz ochotę na słodkie śniadanie lub przekąskę? Masz do wyboru całą masę owoców, z których w 5 minut możesz przygotować pyszny, pełnowartościowy posiłek lub lekką przekąskę.

Smoothie z bananem i maliną

  • 180-200 ml jogurtu naturalnego
  • 250 ml mleka
  • 2 banany
  • mała garść świeżego szpinaku
  • 10 g liofilizowanych malin
  • 1 łyżeczka miodu lub innego słodzika (opcjonalnie)

Przygotowanie każdego z przepisów na kolorowe smoothie wygląda podobnie: składniki pokrój na mniejsze kawałki i wrzuć do blendera. Zblenduj na gładką masę. Jeżeli wolisz, żeby koktajl był bardziej płynny, dodaj więcej wody lub jogurtu. Jeżeli chcesz wypić go w wersji na zimno, włóż go na 15 minut do lodówki. Dodaj do owsianki lub przelej do szklanki – smacznego!

Zdrowy koktajl z liofilizowanej jagody kamczackiej i maliny

  • ¾ szklanki mleka lub soku z jagody kamczackiej
  • 10-15 g liofilizowanej maliny
  • 10-15 g liofilizowanej jagody kamczackiej
  • 1 banan
  • garść zmielonego jarmużu
  • ½ łyżeczki siemienia lnianego

To pyszny i zdrowy koktajl z liofilizowanych owoców, do którego możesz dodać jeszcze więcej owocowego smaku, zastępując mleko sokiem z jagód.

zdrowe jedzenie warzywa

Smoothie bowl z owocami i płatkami owsianymi

  • 100 g płatków owsianych
  • 150 g jogurtu greckiego
  • 1 banan
  • 20 g malin liofilizowanych
  • 250 g truskawek świeżych
  • 100 g borówek lub 20 g liofilizowanej jagody kamczackiej
  • garść czerwonej porzeczki
  • garść ulubionych orzechów
  • 1 łyżeczka miodu, syropu z agawy lub innego słodzika (opcjonalnie)

Rozwiązanie na „większego głoda”, czyli smoothie bowlz owocami liofilizowanymi albo po prostu owsianka ze smoothie. To propozycja na lato, kiedy mamy dostęp do świeżych owoców. Owoce liofilizowane możesz dodać dla smaku, ale też dla dekoracji – do posypania na wierzch swojego smoothie bowl. Maliny, truskawki i jagody tworzą słodki deser, a dodatkowo mają dużo przeciwutleniaczy, spowalniają starzenie i wspierają zwalczanie stanów zapalnych. Mają witaminę C, a jagody kamczackie utrzymują zdrowie serca i obniżyć poziom cukru we krwi.

Wegański smoothie bowl z owocami liofilizowanymi na słodko

  • 100 g płatków owsianych
  • 180 g jogurtu sojowego lub kokosowego
  • 1 banan
  • 5 g liofilizowanych truskawek
  • 5 g liofilizowanego ananasa
  • 5 g liofilizowanej wiśni
  • nasiona chia, płatki kokosa lub wybrane owoce liofilizowane do dekoracji

To orzeźwiające, słodkie i wegańskie smoothie bowl na śniadanie.

Kawowe smoothie na pobudzenie lub dla sportowców

  • 2 banany
  • 100 ml przestudzonej kawy espresso
  • ½ szklanki jogurtu naturalnego lub kokosowego
  • 150 ml mleka krowiego lub roślinnego
  • 1 łyżka kakao
  • szczypta cynamonu (opcjonalnie)
  • 1 łyżeczka syropu klonowego, miodu, syropu z agawy lub innego słodzika
  • garść liofilizowanych owoców i wiórki kokosowe do dekoracji

Kawowe smoothie to połączenie kawy i lekkiego śniadania. Sprawdzi się, jeżeli chcesz złapać szybko coś pobudzającego, ale pożywnego przed pracą lub jeżeli wybierasz się na trening lub bieganie.Wstajesz rano, w pośpiechu przygotowujesz śniadanie i biegniesz do pracy. Nie zapominaj jednak o tym, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia, ten, który napędza Cię do działania! Zaserwuj sobie porcję witamin i minerałów o poranku. Przygotuj orzeźwiający koktajl z dodatkiem owoców liofilizowanych i zacznij dzień z energią.

Niezwykła jagoda, która poprawia odporność, poprawia wzrok i obniża ciśnienie krwi. Spożywana regularnie może zapobiegać chorobom cywilizacyjnym, wzmacniać odporność organizmu i działa jak antyoksydant. Poznaj niezwykłe właściwości jagody kamczackiej na odporność i nie tylko!

Ten dość prosty w uprawie, wytrzymały i odporny na mrozy krzew owocowy można z powodzeniem uprawiać również w Polsce. Bardzo wcześnie rozpoczyna wegetację, a owoce jagody kamczackiej można często zbierać już przed sezonem truskawkowym! Nie bez powodu coraz więcej polskich plantacji i gospodarstw decyduje się na uprawę tego fioletowo-granatowego owocu. Jagody kamczackie są soczyste i pyszne, a do tego to prawdziwa bomba witaminowa. W Hirondi zajmujemy się uprawą jagody kamczackiej od lat. Chcesz dowiedzieć się, jakie właściwości zdrowotne ma jagoda kamczacka, tak zwana jagoda haskap (ang. honey berry)? Jakie pozytywne działanie może mieć na Twoje zdrowie? Przeczytaj i poznaj ten wyjątkowy owoc lepiej!

Sok z jagody kamczackiej na odporność

Wciąż niewiele osób wie o tym, że jagoda kamczacka pod względem wartości odżywczych i zawartości wybranych witamin bije na głowę jabłka, truskawki i inne owoce. Ma trzynaście razy więcej witaminy A niż jabłka, 10 razy więcej witaminy C niż winogrona, prawie 5 razy większą zawartość polifenoli niż aronia. Jest bogatsza w minerały, takie jak potas czy fosfor, niż dobrze znana borówka.

Jagoda kamczacka na odporność działa fenomenalnie. To prawdziwa skarbnica witamin i makro- oraz mikro-elementów naturalnie wspierających odporność. Duża zawartość witaminy C, A, witamin z grupy B, błonnika czy minerałów, takich jak potas, magnez, bor, mangan, sod, krzem czy jod stanowi wybawienie dla osłabionego po sezonie jesienno-zimowym organizmu. Wzmacnia i pomaga odbudować odporność po chorobie i osłabieniu. Sok z jagody kamczackiej to naturalny środek na wspomaganie odporności!

Odżywcza jagoda kamczacka – 5 niezwykłych właściwości dla zdrowia

Jagoda haskap wspiera profilaktykę i leczenie chorób, wzmacnia organizm i… wspaniale smakuje! Zobacz, jak jagody haskap mogą wpłynąć na Twoje zdrowie i samopoczucie.

  • Zdrowie oczu i korzystne działanie na wzrok

To właściwość, z której słynie jagoda kamczacka. Zawartość antocyjanów wspomaga leczenie chorób oczu, łagodzi stany zapalne, wspiera poprawę ostrości widzenia i widzenia po zmroku. Wszystko to dzięki działaniu antocyjanów, które poprawiają krążenie w naczyniach włosowatych siatkówki oka.

  • Działanie antyoksydacyjne

Jagoda kamczacka to tak zwany „owoc wiecznej młodości”. Hamuje namnażanie się wolnych rodników, a antyoksydacyjne antocyjany opóźniają procesy starzenia się i wspierają w walce z chorobami nowotworowymi.

  • Poprawa pracy mózgu

Dokładnie tak! Te niezwykłe jagody, bogate w przeciwutleniacze, spowalniają starzenie się neuronów. Spożywane codziennie, szczególnie przez osoby starsze, poprawiają pamięć i zdolność uczenia się. Wspomagają też ograniczanie objawów depresji. To wszystko skutkuje stymulacją i polepszonym funkcjonowaniem komórek mózgowych.

  • Działanie na choroby układu krążenia

Jagody obniżają ciśnienie tętnicze, ale też zmniejszają poziomy „złego” cholesterolu LDL, który przyczynia się do wzrostu ryzyka zachorowania na choroby serca, miażdżycy. Owoce jagód haskap mogą też zapobiegać cukrzycy i zmniejszać ryzyko zawału.

  • Działanie przeciwbakteryjne

Przeciwbakteryjne działanie zawdzięczają związkom polifenolowym, które blokują rozwój bakterii powodujących chorobę wrzodową żołądka. Jagody kamczackie wykorzystuje się do zapobiegania chorobom bakteryjnym jamy ustnej. Chronią też przed spotykanymi często szczepami bakterii, takimi jak gronkowiec, Escherichia coli czy paciorkowiec kałowy.

Liofilizowane owoce stają się coraz bardziej popularnym dodatkiem w polskich kuchniach. Niemal w każdym sklepie możemy teraz kupić produkty liofilizowane, nie zawsze są to jednak produkty dobrej jakości. Owoce poddane procesowi liofilizacji mają wiele zalet, a w kuchni można wykorzystać je na wiele różnych sposobów. Poznaj nasze pomysły na zdrowe przekąski z liofilizowanymi owocami!

Liofilizaty z dobrym składem zamiast słodyczy

Chrupiące, pełne smaku owoce to pomysł na zdrową przekąskę – dla dziecka, które nie chce jeść świeżych owoców, ale też dla dorosłych, którzy szukają smacznej alternatywy dla niezdrowych smakołyków. Liofilizowane owoce to rozwiązanie dla każdego, kto szuka zdrowych przekąsek o dobrym składzie. To propozycja dla rodziców, którzy chcą dostarczać maluchom witamin z owoców. Paczuszkę owoców możesz wpakować do dziecięcego plecaka jako przekąska do szkoły lub zabrać ze sobą do pracy na lunch.

Intensywny smak i przyjemna faktura sprawiają, że liofilizaty są najlepszą przekąską w podróży, na spacerze czy jako przegryzka w ciągu dnia. To zdrowa alternatywa dla łasuchów, którzy lubią chrupać pomiędzy posiłkami i szukają produktów bez dodanego cukru, bez konserwantów i sztucznych barwników.

Jakie owoce poddajemy liofilizacji?

sklepie internetowym z liofilizowanymi owocami Hirondi znajdziesz pyszne ananasy i wiśnie liofilizowane, słodkie truskawki i maliny liofilizowane czy też wzmacniające odporność liofilizowane jagody kamczackie. Bogactwo smaków dla każdego, kto lubi intensywny smak owoców sezonowych.

Liofilizowane owoce Hirondi to naturalne produkty bogate w witaminy i minerały – bez dodanego cukru, konserwantów, barwników i sztucznych dodatków. To pełnowartościowa, zdrowa przekąska dla dziecka i dorosłych.

Jak wykorzystać liofilizowane owoce w kuchni?

Nasze produkty możesz wykorzystać jako samodzielną, pełną witamin przekąskę i chrupać je jak owocowe chipsy z maliny, truskawki czy jagody. Ale to nie wszystko. Nasi klienci najczęściej dodają je do śniadań – do płatków śniadaniowych, musli, jaglanki czy jogurtu albo domowej granoli. Aromatyczne owoce wzbogacą smak porannej owsianki, przywodząc na myśl smak lata bez względu na porę roku.Liofilizowane owoce służą też jako pyszny dodatek do deserów – ciast i ciasteczek, babeczek i tortów. Sprawdzą się też jako kolorowy akcent do lodów. Liofilizowane maliny idealnie komponują się z czekoladowymi deserami. Stanowią smaczny dodatek do herbat i domowych kompotów, galaretek albo zdrowych koktajli czy też placków i naleśników. Liofilizatami możesz też wzbogacić kaszki dla dzieci.